Komentarze: 0
Dziś mam mnóstwo pozdrowień dla znajomych :D
Przede wszystkim dla Adriana za to, że jak nikt inny potrafi prawić komplementy... a do tego wprowadzać mnie w nastrój istnie rajski (gdy wyszedł ode mnie, ja do siebie wracałam zygzakiem, dosłownie! :P)
Po drugie chciałam pozdrowić Trusquawke! My naprawdę musimy te rozmowy nadrobić a jak wiesz jutro zaczyna się nowy miesiąc, rachunek się zeruje, po prostu raj :P
Chciałam też bardzo podziękować Beci i Motylkowi, że od czasu do czasu wpadają tutaj, aby poczytać moje wypocinki ;D
Dalej chciałam pozdrowić Lene i Kitty! Już się nie mogę doczekać, kiedy do mnie przyjedziecie!!! :)
A teraz chciałabym przeprosić moją najlepszą przyjaciółkę za to, że dzisiaj wolałam zostać z Adrianem niż jechać z nią. Naprawdę przepraszam, wiem, że jestem przewidywalna, ale tak długo go nie widziałam i tak długo czekałam na jego wizytę... Nie mogłam stracić tej okazji... szczególnie, że wiem, że już raczej się z nim nie zobaczę... Przepraszam!
A co do tego snu, o którym pisałam wcześniej...Może rzeczywiście nie za dobrze określiłam uczucia, jakie mi towarzyszyły. Gdy pisałam, że poczułam ogromną pustkę, chodziło mi o to, że poczułam się jakby każdy jego krok zbliżał go do śmierci. Tak samo, gdy mówił "Odchodzę..." Nie chodziło o to, że mnie zostawia, bo ma inną dziewczynę... Już do takich rzeczy się przyzwyczaiłam... Z takiego powodu nigdy bym tak nie płakała... Gdy wymawiał tamto słowo czułam jakby żegnał się, ze mną na zawsze, jakby odchodził tam gdzie nikt z nas nie może w tej chwili iść za nim... Dlatego płakałam... Płakałam, bo wiedziałam, że on umiera...
Dlatego poczułam ogromną ulgę, gdy zobaczyłam go w szkole, całego i zdrowego. Choć w pewnym sensie sen się sprawdził...Może nie dosłownie, ale... Wiem, że on teraz cierpi... Wiem też, że w żaden sposób nie mogę mu pomóc...
I tym pesymistycznym akcentem kończę tę notkę i sunę uczyć się na jutro :( Niech ktoś trzyma jutro kciuki za mnie, bo nie wiem jak to będzie...