Kalendarz
pn |
wt |
sr |
cz |
pt |
so |
nd |
26 |
27 |
28 |
29 |
30 |
31 |
01 |
02 |
03 |
04 |
05 |
06 |
07 |
08
|
09 |
10 |
11 |
12 |
13 |
14 |
15 |
16 |
17 |
18 |
19 |
20 |
21 |
22 |
23 |
24 |
25 |
26 |
27 |
28 |
29 |
Archiwum 08 lutego 2004
No nie powiem miło mnie zaskoczyliście :D Już trzy osoby mnie skomentowały XD Dziękuje i proszę o więcej.
A jeśli chodzi o tą piosenkę to tytuł brzmi: "The Breaking Of Fellowship" albo "In Dreams" a wykonuje ją Edward Ross.
Chyba niektórzy kojarzą ten tytuł z czymś :D Dla reszty dodam, że piosenka ta pochodzi ze ścieżki dzwiękowej do pierwszej części "Władcy Pierścieni". Wybaczcie mi monotematyczność, ale ja po prostu kocham tą książkę i ten film! A muzyka z "Władcy..." jest naprawdę cudowna :D
"When the cold of Winter comes
Starless night will cover day
In the veiling of the sun
We will walk in bitter rain
But in dreams
I still hear your name
And in dreams
We will meet again
When the seas and mountains fall
And we come to end of days
In the dark I hear a call
calling me there
I will go there
And back again"
Ta piosenka przez cały czas chodzi mi po głowie... jest taka piękna...
Wczoraj byłam w kinie. Założę się, że nikt nie zgadnie na jakim filmie :P Tak to był Władca Pierścieni - Powrót Króla” Dziwne, że dopiero teraz? A co ja poradzę, że mieszkam na totalnym zaciszu ^^” No cóż u mnie w kinie WP grali dopiero na początku lutego... Gdy po raz pierwszy zobaczyłam “Powrót Króla” oniemiałam z zachwytu! Był po prostu cudowny a muzyka powalała na kolana! Żadne “Pottery” czy “Matrixy” mu nie dorównają! Wczoraj w kinie był ostatni seans, więc postanowiłam sobie, że pójdę jeszcze raz. Oglądając już tak bardziej na spokojnie zaczęłam dostrzegać prawdziwe zalety tego filmu. Poszukiwałam w nim głębszego przesłania. I znalazłam... przyjaźń... miłość... poświęcenie... dzwonek komórki... Zaraz dzwonek komórki? Kurde co jest?! No tak, ktoś bardzo rozumnie zabrał ze sobą do kina komórkę. No cóż zapomniał wyłączyć. Ostatecznie nic się nie stało. Po kilkunastu minutach znowu dzwonek! Tym razem ktoś to zrobił specjalnie. Zdenerwowałam się! Ale z tego co było słychać to tylko ja tak zareagowałam. Większość sali zaczęła się śmiać. Dobra może jestem przewrażliwiona... Tyle, że przez cały seans słyszałam różnego rodzaju szelesty opakowań po chrupkach, odgłosy otwieranych butelek Coli i głośne mlaśnięcia podczas spożywania tego wszystkiego. Zaczęłam się zastanawiać gdzie ja właściwie jestem. W chlewie?! Sama byłam głodna, bo do kina poszłam zaraz po szkole, nawet nie miałam czasu jechać do domu (do szkoły chodzę na 7:30 a seans był o 17:00). Przeżyłabym nawet ten totalny brak jakichkolwiek manier, ale coś mnie dobiło. Po tym nie mogłam już dobrze myśleć o ludziach na sali. Gdy na ekranie gineli ludzie oni się śmiali... takie zabawne było to, że ork przebijał włócznią rannego człowieka... że ludzie gineli bo chcieli ratować coś co kochają... Miałam łzy w oczach patrząc na rycerzy walczących mimo, że byli bez szans, a po sali przechodził pomruk śmiechu... Rozumiem śmiech w momentach rzeczywiście śmiesznych (było ich przecież troszkę :D), ale...
Już nic mnie w ludzkim zachowaniu nie zaskoczy...