Ja nie mogę...
Komentarze: 4
W jednym brał udział mój kolega Adrian. Jego rodzicom nic się nie stało, ale on leży w szpitalu… Jakiś wariat wjechał na nich swoim autem. Takim to powinno się prawo jazdy zabierać. Na szczęście już wszystko w porządku. Leży biedak w gipsie, ale jest cały (sprawdzałam :P). Następny wypadek zdarzył się niedaleko mojego domu. Autem musiało porządnie zarzucić, bo wylądowało na dachu w rowie niszcząc płot u sąsiadów. Zresztą to nie pierwszy raz jak tutaj auto ląduje do góry kołami. Na szczęście nic się nikomu nie stało. Co do trzeciego wypadku, to nie jestem pewna, bo tylko tamtędy przejeżdżałam, ale widziałam jak wynosili kierowcę z samochodu. Nie wyglądał zbyt dobrze.
Takie sytuacje powinny ludzi czegoś uczyć. Ciągle słyszymy o różnych wypadkach, ale dopiero, gdy zginie nam ktoś bliski rozumiemy, jaka to tragedia. Cieszę się, że Adrianowi nic się nie stało, bo nie wiem co bym zrobiła gdybym już nie mogła się z nim kłócić ;) Tylko jak ja niby mam do niego jeździć w odwiedziny, jak ja do szkoły chodzić muszę :( A Kraków to trochę daleko jest :P Kurcze, czego to ja dla niego nie zrobię :D
Dodaj komentarz